sobota, 23 marca 2013

chaos.

Bolało. Bolało jak cholera. Bo miałeś dzwonić, pamiętać, a tymczasem na komórce nie było żadnych nieodebranych połączeń ani esemesów - był tylko napis: „Nikt cię nie kocha." 
To właśnie wtedy dowiedziałam się, że nie ma górnego progu ludzkich nieszczęść, po osiągnięciu którego człowiek zostaje cudownie skreślony z listy ofiar. Co tu ukrywać, miałam cichą nadzieję, że swój limit już wykorzystałam, a tymczasem doświadczałam najgorszego uczucia na świecie – traciłam coś z nie mojej winy.
Była połowa września. Reprezentacja Polski siatkarzy odniosła sukces na ME. Skąd wiedziałam? Nie to, żebym oglądała mecze - nie mogłam znieść tego szerokiego uśmiechu na Twojej twarzy w chwili, gdy ja usychałam z tęsknoty - po prostu trąbili o tym we wszystkich wiadomościach.
Korzystałam właśnie z przerwy w pracy, by w spokoju wypalić papierosa i oddać się uwielbionej przeze mnie ostatnio czynności –gdybaniu.
 - Ładne dziewczyny nie powinny palić. 
-  Ładne dziewczyny nie palą bez powodu. - Odpowiedziałam nim zdążyłam zobaczyć autora tych słów.
- Michał? - Spytałam zaskoczona. Był ostatnią osobą, zaraz po Tobie, którą spodziewałam się tutaj zobaczyć.
- Ostrzegałem... - Westchnął i przysiadł obok mnie przy stoliku umieszczonym na tyłach kawiarni.. - O naiwna kobieto, w co ty się wpakowałaś?
Wszyscy potrzebujemy kogoś, kto będzie tylko nasz. Wydawał się być...taki mój. - Wzruszyłam ramionami.
-Właśnie Olka. Wydawał się być, ale nigdy nie był. Najgorsze kłamstwa to te którymi karmimy samych siebie, a ty wiedziałaś przecież, że nie jest zdolny do poświęceń.
-Myślałam, że się zmienił. Wzór na szczęście miałam zajebisty, ale coś mi się przy obliczeniach pojebało. Po prostu nie byłam dla niego wystarczająca.- Roześmiałam się gorzko, bawiąc zapalniczką.
-I co teraz?
-Nie wiem Michał. Pewnie nic. Życie to nie film, tu nikt o nikogo nie walczy. Ludzie, którzy chcą pozostać w naszym życiu, zawsze znajdą na to sposób. Nie mogę go do niczego zmusić.
Już chciałam odejść, gdy przyciągnął mnie do siebie i przytulił mocno, niemal miażdżąc mi żebra. Rozbeczałam się jak dziecko, a on nic nie mówił. Tylko był. I aż był, choć o nic nie prosiłam.
-Proszę nie... Nie okazuj mi, że moje problemy mogą cię interesować, to prowadzi do zagłady. - Wyplatałam się z jego objęć i cofnęłam na kilka kroków. Ujął moje nadgarstki i uniósł do góry bransoletki. Westchnął cicho, gdy zauważył, że na lewym znajdują się nie całkiem zagojone nowe blizny, tym razem po szczęściu.
-Skąd... - Głos mi zadrżał.
-Ten sam smutek w oczach nosiła moja przyjaciółka, nim postanowiła ze sobą skończyć.
-Ale ja nie.. Nie chcę się zabić!
- Na razie Olka, na razie. Nie jesteśmy samowystarczalni, wszyscy potrzebujemy kogoś, kto pozostanie z nami bez względu na to jak ciężko jest z nami wytrzymać. Może nie wystarczę, ale będę tuż obok.


Jest tak samo, może tylko trochę smutno 
i nie mówisz dobranoc, i nie mogę przez to usnąć, 
i może trochę pusto znowu jest to rano 
i znowu uwierzyć trudno, że marzenia się spełniają.

Nie pamiętam już kiedy ostatnio dobrze spalam. Pomijając nieustające problemy rodzinne, kolejnym powodem do bezsenności jesteś Ty, a raczej Twoja nieobecność.
Wspomnienia są jak nowotwór. siedzą w nas, w środku i niszczą doszczętnie, a my ciągle do nich wracamy, bo chcemy, żeby znowu było jak kiedyś. Siedzę właśnie, zakopana w pościeli i wspominam to jak dobrze nam było razem. Nie wierzę w słowa, wierzę w czyny. Zawsze Ci to powtarzałam. W głowie mi się nie mieści, że nawet czynem potrafiłeś kłamać tak pięknie. Bo przecież, gdybyś nie kłamał, byłbyś tu teraz ze mną, chociażby myślami. A Ty nie tęskniłeś. Telefon uparcie milczał.
Został. Michał został ze mną w przeciwieństwie do Ciebie. Dzwonił, odwiedzał, troszczył się o mnie. I choć wiedziałam, że traktuje mnie jako swoiste zmazanie win z przeszłości nie protestowałam. Był wj ednym dziesiątym stopnia co Ty. Wystarczająco jednak, bym mogła jako tako egzystować.
W połowie października ponownie odwiedzałam moją rodzicielkę w szpitalu. Byłam zaskoczona, że przez tak długi czas nic wielkiego się nie wydarzyło. Wystarczyło jednak, że wyprowadziłam się do akademika... Tym razem skończyło się na rozciętym łuku brwiowym i podejrzeniu wstrząśnienia mózgu. Byłam bezsilna. Chora z tęsknoty nie miałam ochoty przejmować się problemami innych. Postępowałam samolubnie, myślisz? Być może. Nie da się jednak wszystkiego samemu udźwignąć, a Ty dołożyłeś mi kolejnych zmartwień, choć obiecywałeś, że nigdy tego nie zrobisz.
- Oleńko kruszynko ty moja. Wyglądasz jeszcze gorzej niż ostatnio. - Chociaż pani Basia szczerze się o mnie martwiła.
- Studia się rozpoczęły, rozumie pani... Natłok zajęć. - Próbowałam się jakoś wymigać. Co miałam jej powiedzieć? Że nieobecność powoduje, że serce traci na wadze?
- Chodź, pobierzemy ci krew. Coś mi się wydaje, że przestałaś brać leki.
Nie protestowałam. Wiedziałam, że nie ma sensu spierać się z kimś takim jak pani Basia, która tylko dzięki swojemu uporowi zdołała przetrwać i utrzymać swoją posadę w tym szpitalu. Jako jedna  z najstarszych nie miała lekko.

Czy wyniki były zaskakujące? I tak i nie. W większej mierze były przerażające. Poziom żelaza jak zwykle poniżej normy. Nie to jednak sprawiło, że pociemniało mi przed oczami. Noszę w sobie Twoje dziecko, wiesz? Cząstkę osoby, która miała gdzieś to, że nie poradzę sobie po jej odejściu. Wymusiłam przecież na Tobie obietnicę, pamiętasz? Miałeś o mnie nie zapomnieć. Najwidoczniej nie masz honoru.
Jeszcze bardziej przerażający był fakt, że nigdy się tych dzieci miałam nie doczekać, a tu cząstka Ciebie imponowała swoim uporem i utrzymywała się przy życiu, mimo że totalnie o siebie, ani tym bardziej o nią, nie dbałam.
Mam dwadzieścia trzy lata. Nieświadomie powielam scenariusz życia mojej matki. Właśnie skazałam rosnące w mym łonie dziecko na totalnie beznadziejne życie. Jestem silniejsza od mojej matki, poradzę sobie ze wszystkim, mówisz? Nie jestem. Dlatego też, trzęsąc się jak osika dzwonię do Michała.
- Co tam mała? - O ile zawsze ganiłam Michała za ten znienawidzony przeze mnie zwrot, o tyle teraz nie miałam na to ochoty.
-...
- Olka? - Cisza,jaka zapanowała po mojej stronie linii zaniepokoiła go, co dało się usłyszeć w jego poddenerwowanym głosie.
- Jestem w ciąży Michał. -Zaniosłam się szlochem. - I to jest....
- Dziecko Zbyszka.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz