Rozum mi mówił, że to co robię, jest niewłaściwe.
Świtało.
Leżałam z otwartymi oczami, czując przy sobie Twoje nagie ciało, ciepłe, pomimo panującego w pokoju chłodu. Nigdy wcześniej nie spałam nago, a teraz zastanawiałam się, jak można to robić inaczej.
Oczywiście obok mnie musiało znajdować się drugie ciało; ciało takie jak Twoje, twarde od ćwiczeń, umięśnione i szczupłe, bez grama tłuszczu, i tak niesamowicie silne. Jednocześnie byłeś wobec mnie taki delikatny. Twoje dłonie ze szczupłymi palcami robiły zeszłej nocy kółka na mojej jasnej skórze, a oczy błyszczały w łagodnym świetle słabej żarówki.
Pod Twoim dotykiem moje ciało stało się takie, jakim go wcześniej nie znałam: skarbem stworzonym tylko po to, byś mógł je uwielbiać.
-Jesteś taka piękna. Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie –rzekłeś niskim głosem, który tak kochałam.
Właściwie kochałam w Tobie absolutnie wszystko. Minęło sporo czasu nim to sobie uświadomiłam, ale i zdecydowanie zbyt mało, bym miała pewność, że to wszystko ma szansę przetrwać.
Byłeś idealny.
I nie należałeś do mojego świata.
Myśl ta sprawiła, że choć tamtego dnia miałam wolne, wymknęłam się z hotelowego pokoju, wykręcając się pracą. Nie oponowałeś. Albo nic nie podejrzewałeś, albo przywykłeś już do tego, że uwielbiam uciekać.
Niejednokrotnie w nocy zastanawiałam się jakim cudem tak szybko udało Ci się zdobyć moje zaufanie. Tak, ufałam Ci. Może nie na tyle, by powiedzieć Ci wszystko, ale wystarczająco dużo, by wpuścić Cię do mojego świata. A to jeszcze gorsze ,nie sądzisz?
Tamtej nocy pod koniec sierpnia nie mogłam zasnąć. Z ulicy dochodziły odgłosy tętniącego życiem miasta. Szum samochodów, dochodząca gdzieś z oddali muzyka. Ulice były pełne szukających rozrywki wczasowiczów. Wokół mnie toczyło się normalne życie. Ludzie byli niczym mrówki robotnice harujące w mrowisku, nikt nie zwracał uwagi na życie osoby obok. Nikt nie zwracał uwagi na moje życie. A ono już wtedy było tak zależne od Twojego.
Przerażała mnie, odbierała dech w piersiach myśl, że niedługo wyjedziesz i zostawisz mnie samą z moim nieciekawym życiem i koszmarami z przeszłości.
Rankiem zadzwoniłeś i nalegałeś na jak najszybsze spotkanie. Radość w twoim głosie upewniła mnie w przekonaniu, że coś się stało. Coś dobrego.
-Wszystko jest w porządku! - Wykrzyczałeś i porwałeś mnie w swoje ramiona. Zacząłeś kręcić się ze mną w kółko. - Z moją nogą jest już całkiem dobrze, mogę wrócić do treningów! -Cieszyłeś się jak dziecko, a mnie w oczach stanęły łzy. Czy nie podzielałam Twojej radości? Oczywiście, że tak. Jednocześnie jednak niesamowicie się bałam.
-Przetrwamy to. - Zapewniłeś. - To tylko kilka tygodni. Będę dzwonił, obiecuję. Może przeprowadzisz się do Jastrzębia, hmm?A może ja od przyszłego sezonu zmienię klub? Coś wymyślimy, zobaczysz. - Uśmiechnęłam się delikatnie, nie chcąc zabijać tych radosnych świetlików w Twoich oczach.
Pożegnanie nie należało do najmilszych. Nie mogłam powstrzymać cisnących do oczu łez. Śmiałeś się, że wyglądałam wtedy tak rozczulająco, że nie miałeś ochoty wyjeżdżać.
-Czy tęskniłabyś za mną, gdybym wyszedł i nie wrócił?Czy żyć beze mnie mogłabyś się nauczyć?Czy beze mnie cała układanka by się posypała? Bez Ciebie - ja bym oszalał! - Zanuciłeś i pocałowałeś po raz ostatni.
Biorąc głęboki oddech, zastanawiałam się, jaki jest sens, aby komukolwiek zaufać na tym świecie. O ile łatwiej by mi było, gdyby na nikim mi nie zależało. Już teraz, obserwując Twój niknący za zakrętem samochód, wiedziałam, że powrót do rzeczywistości będzie bolesny. Nie miałam pojęcia jak tego dokonam. Już wtedy za Tobą tęskniłam.
-Błagam, nie każ mi żałować tego, że Ci zaufałam...
Świtało.
Leżałam z otwartymi oczami, czując przy sobie Twoje nagie ciało, ciepłe, pomimo panującego w pokoju chłodu. Nigdy wcześniej nie spałam nago, a teraz zastanawiałam się, jak można to robić inaczej.
Oczywiście obok mnie musiało znajdować się drugie ciało; ciało takie jak Twoje, twarde od ćwiczeń, umięśnione i szczupłe, bez grama tłuszczu, i tak niesamowicie silne. Jednocześnie byłeś wobec mnie taki delikatny. Twoje dłonie ze szczupłymi palcami robiły zeszłej nocy kółka na mojej jasnej skórze, a oczy błyszczały w łagodnym świetle słabej żarówki.
Pod Twoim dotykiem moje ciało stało się takie, jakim go wcześniej nie znałam: skarbem stworzonym tylko po to, byś mógł je uwielbiać.
-Jesteś taka piękna. Chciałbym, aby ta chwila trwała wiecznie –rzekłeś niskim głosem, który tak kochałam.
Właściwie kochałam w Tobie absolutnie wszystko. Minęło sporo czasu nim to sobie uświadomiłam, ale i zdecydowanie zbyt mało, bym miała pewność, że to wszystko ma szansę przetrwać.
Byłeś idealny.
I nie należałeś do mojego świata.
Myśl ta sprawiła, że choć tamtego dnia miałam wolne, wymknęłam się z hotelowego pokoju, wykręcając się pracą. Nie oponowałeś. Albo nic nie podejrzewałeś, albo przywykłeś już do tego, że uwielbiam uciekać.
Niejednokrotnie w nocy zastanawiałam się jakim cudem tak szybko udało Ci się zdobyć moje zaufanie. Tak, ufałam Ci. Może nie na tyle, by powiedzieć Ci wszystko, ale wystarczająco dużo, by wpuścić Cię do mojego świata. A to jeszcze gorsze ,nie sądzisz?
Tamtej nocy pod koniec sierpnia nie mogłam zasnąć. Z ulicy dochodziły odgłosy tętniącego życiem miasta. Szum samochodów, dochodząca gdzieś z oddali muzyka. Ulice były pełne szukających rozrywki wczasowiczów. Wokół mnie toczyło się normalne życie. Ludzie byli niczym mrówki robotnice harujące w mrowisku, nikt nie zwracał uwagi na życie osoby obok. Nikt nie zwracał uwagi na moje życie. A ono już wtedy było tak zależne od Twojego.
Przerażała mnie, odbierała dech w piersiach myśl, że niedługo wyjedziesz i zostawisz mnie samą z moim nieciekawym życiem i koszmarami z przeszłości.
Rankiem zadzwoniłeś i nalegałeś na jak najszybsze spotkanie. Radość w twoim głosie upewniła mnie w przekonaniu, że coś się stało. Coś dobrego.
-Wszystko jest w porządku! - Wykrzyczałeś i porwałeś mnie w swoje ramiona. Zacząłeś kręcić się ze mną w kółko. - Z moją nogą jest już całkiem dobrze, mogę wrócić do treningów! -Cieszyłeś się jak dziecko, a mnie w oczach stanęły łzy. Czy nie podzielałam Twojej radości? Oczywiście, że tak. Jednocześnie jednak niesamowicie się bałam.
-Przetrwamy to. - Zapewniłeś. - To tylko kilka tygodni. Będę dzwonił, obiecuję. Może przeprowadzisz się do Jastrzębia, hmm?A może ja od przyszłego sezonu zmienię klub? Coś wymyślimy, zobaczysz. - Uśmiechnęłam się delikatnie, nie chcąc zabijać tych radosnych świetlików w Twoich oczach.
Pożegnanie nie należało do najmilszych. Nie mogłam powstrzymać cisnących do oczu łez. Śmiałeś się, że wyglądałam wtedy tak rozczulająco, że nie miałeś ochoty wyjeżdżać.
-Czy tęskniłabyś za mną, gdybym wyszedł i nie wrócił?Czy żyć beze mnie mogłabyś się nauczyć?Czy beze mnie cała układanka by się posypała? Bez Ciebie - ja bym oszalał! - Zanuciłeś i pocałowałeś po raz ostatni.
Biorąc głęboki oddech, zastanawiałam się, jaki jest sens, aby komukolwiek zaufać na tym świecie. O ile łatwiej by mi było, gdyby na nikim mi nie zależało. Już teraz, obserwując Twój niknący za zakrętem samochód, wiedziałam, że powrót do rzeczywistości będzie bolesny. Nie miałam pojęcia jak tego dokonam. Już wtedy za Tobą tęskniłam.
-Błagam, nie każ mi żałować tego, że Ci zaufałam...
Ciężko jest nie pokochać kogoś, kto daje ci do zrozumienia, że jednak coś dla tego świata znaczysz, wiesz? A Ty dawałeś mi poczucie bycia potrzebną i akceptowaną z każdą wadą i zaletą. I za to poniekąd też Cię nienawidziłam.
Łudziłam się. Kilka dni. Wmawiałam sobie, że po prostu powrót do starego rytmu dnia i odnalezienie się w nim zajmie Ci trochę czasu. Nie sądziłam, że siatkarski świat pochłonie Cię całkowicie i zastąpi moje miejsce w Twoim sercu. Mówiłeś, że byłam Twoim lekarstwem, pozwoliłam zapomnieć o kontuzji. Cóż, najwidoczniej wyleczyłeś się i już mnie nie potrzebowałeś.
Szkoda tylko, że nie zdążyłeś wyleczyć mnie z siebie. Czego się jednak mogłam spodziewać, hmm? Myślałam, że to jaki byleś przy naszym pierwszym spotkaniu, że to była tylko maska. Okazało się, że to Twoja prawdziwa twarz. Jesteś samolubny Kochanie i niezdolny do poświęceń. Michał miał rację, a ja jestem już na tyle dużą dziewczynką, by wiedzieć, że ludzie się nie zmieniają.
„Tak bardzo chciałbym, żeby jutro mogło się to zmienić,
żebym mógł dać Ci to co chcę Ci dawać
i dostać to od Ciebie.
Tak bardzo chciałem dzisiaj Ci powiedzieć, że
mówię Ci co chcesz usłyszeć i mówię to dla Ciebie!
Tak mocno chciałem Twoich oczu, Twojej skóry,
tak bardzo chciałem Twoich dłoni,
tak mocno czułem to, tak bardzo chciałem obok być, nie myśląc ile to kosztuje,
tak mocno czułem to.
Tak bardzo byłaś mi potrzebna,
tak bardzo chciałem być,
potrzebny ci, niezbędny, tak jak Ty mi do dziś,
tak bardzo byłaś jedna, jak nigdy, nigdy nikt,
tak bardzo mocno chciałem z Tobą żyć ,
tak mocno byłem pewny,
czekałem kiedy powiesz mi, że
jesteś dla mnie, jesteś ze mną, że ja i Ty
to coś, co jest na pewno, że jest naprawdę,
że to co było między nami wciąż jest i wciąż jest ważne i…
Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i
nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół, i
nie ma Cię i nie wiem już gdzie jesteś, ale dobrze, że
nie wiesz co u mnie, bo pękłoby Ci serce.
Nie ma Cię gdy moje życie spada w dół i
nie ma Cię gdy wszystko łamie się na pół,
ale kocham Cię! kocham! wciąż Cię kocham kurwa,
i nie znam już innych słów,
to jest zbyt trudne.”
Nie wiem, kiedy nastąpił przełom. Chyba wtedy, gdy schowałam dumę do kieszeni i próbowałam się do Ciebie dodzwonić. Nie odebrałeś. Ani za pierwszym razem, ani za piątym. Dochodzące zza ściany odgłosy kłótni, nie milkły nawet wtedy, gdy zatykałam uszy palcami. Nawet pogoda wydawała się mnie rozumieć. Świat płakał razem ze mną. Czułam, że jeszcze chwila i zwariuję. Serce tłukło się w mojej piersi, powodując niesamowity ból. Psychiczny ból, o wiele gorszy od tego fizycznego, bo nie dało się go w żaden sposób zagłuszyć.
Choć obiecałam sobie, że nigdy więcej tego nie zrobię, że nigdy więcej nie zniszczę swojego ciała, sięgnęłam po żyletkę. Ulgę przynosił mi widok krwi spływającej po moim nadgarstku. Te rany piekły naprawdę, to co czułam było realne i pozwalało choć na chwilę zapomnieć o tym, jak naiwna byłam.
Nie chciałam się zabić. Co to, to nie. Wbrew pozorom śmierć wymagała więcej odwagi niż życie. Bo co, jeśli potem nic nie ma? Albo, co gorsze, jest i nigdy się nie skończy? Zwyczajnie przez moment chciałam nie myśleć o tym, jak beznadziejna musiałam być, skoro tak szybko przeszedłeś nade mną do porządku dziennego.
Zadowolony jesteś z faktu, że zwiodłeś kolejną? Dziękuję za kolejne blizny. Nie tylko te na ciele.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz