Poszliśmy na kawę. Jedną, drugą, trzecią. Spędzałam z Tobą większość mojego wolnego czasu, wbrew podszeptom rozumu, że igram z ogniem. Moja mama wydawała się być zadowolona z faktu, że powoli układam sobie życie, wychodzę na prostą. Śmiałam się tylko, mówiąc, że to tylko przelotna znajomość, że tylko Ci pomagam.
-Udajemy, że trzymamy dystans i że nie zależy nam na nikim . Zdarza się jednak, że potrzebujemy, by ktoś naruszył naszą prywatność. - Powiedziała mi wtedy i czule pogłaskała mnie po głowie. Ciężko mi było się z nią nie zgodzić. Coraz częściej uświadamiałam sobie, że chcę być komuś potrzebna. Potrzebuję tego, żeby ktoś nie mógł się beze mnie obejść, żeby z tęsknoty za mną nie mógł zasnąć. Potrzebuję kogoś, kto zje cały mój wolny czas, moje ego, moją uwagę. Kogoś, kto będzie ode mnie uzależniony. Obopólnego uzależnienia, które choć tak niezdrowe, zdaje się być jedyną rzeczą, do której warto dążyć, dla której warto żyć.
Miałeś kiedyś jeden z tych dni, kiedy niby nic wielkiego się nie wydarzyło, ale pod koniec dnia, nie wiesz już sam kim jesteś, ani co, do cholery, robisz ze swoim życiem? Miałeś taki dzień?
Znalazłeś mnie kiedyś podczas takiego dnia, siedzącą na plaży, wypalającą któregoś z kolei papierosa, schowałeś w swoich ramionach, zabrałeś zapalniczkę i zacząłeś opowiadać o siatkówce, odciągając mnie od coraz bardziej ponurych myśli. Nawet nie wiesz, jak bardzo byłam Ci za to wdzięczna.
Patrzyłam na Ciebie jak urzeczona, bo widoku kochanej osoby opowiadającej o swojej pasji jest jednym z najbardziej fascynujących, wiesz? Wtedy Cię jeszcze nie kochałam, ale mimo to byleś kimś ważnym. Po prostu, nie zważając na moje protesty, wpakowałeś się w moje życie z buciorami. Chyba faktycznie kogoś takiego potrzebowałam. Kogoś, kto swym uporem sprawi, że przestanę się chować i żyć, jakbym żyła na niby. Okazałeś mi zainteresowanie, a będąc mną nie można przejść obok kogoś takiego obojętnie.
-Zaopiekuj się mną mocno tak. -zanuciłeś a mnie ścisnęło w dołku.
Sprawiłeś, że Twoja obecność w moim życiu stała się niezbędna do mojego normalnego funkcjonowania. Bardzo mi się to nie podobało, o czym nie omieszkałam Ci się wspomnieć.
-Za każdym razem zamykasz się w sobie na inny sposób, wiesz? - Zapytałeś, a mnie zamurowało. Mimo iż o nic nie pytałeś, zdawałeś się wiedzieć o mnie więcej niż ja sama. To też mnie przerażało.
-Może po prostu jesteś zbyt przerażona myślą, że ktoś naprawdę chce z tobą być, że komuś może na tobie zależeć? - Spytałeś, przyciągnąłeś mnie do siebie i kazałeś spojrzeć w swoje oczy, które z uczuciem, którego jeszcze wtedy nazwać nie potrafiłam, wpatrywały się we mnie. Rozchyliłam swe wargi i niepewnie spojrzałam na Twoje. Znajdowałeś się tak blisko, Twoje perfumy mąciły mi w umyśle. Odebrałeś to jako swoistą zachętę. Delikatnie głaszcząc mój policzek, pochyliłeś się i przyciągnąłeś mnie bliżej. Poszukałeś mojej twarzy, obrzuciłeś głębokim, paraliżującym spojrzeniem i pocałowałeś, bardzo powoli, z początku niepewnie.
Jeszcze nikt mnie nigdy tak nie całował. Spokojnie i namiętnie. Z pożądaniem, a jednocześnie z dziwnym oddaniem. Brałeś w posiadanie usta, odbierając duszę. Czule. Wiedząc, jak bardzo jest cenna, sprawiając, że cała czułam się cenna, warta grzechu. Zachciało mi się płakać. Albo krzyczeć. Albo jedno i drugie. Pragnęłam tylko, żeby to trwało wiecznie.
-Może po prostu jesteś zbyt przerażona myślą, że ktoś naprawdę chce z tobą być, że komuś może na tobie zależeć? - Spytałeś, przyciągnąłeś mnie do siebie i kazałeś spojrzeć w swoje oczy, które z uczuciem, którego jeszcze wtedy nazwać nie potrafiłam, wpatrywały się we mnie. Rozchyliłam swe wargi i niepewnie spojrzałam na Twoje. Znajdowałeś się tak blisko, Twoje perfumy mąciły mi w umyśle. Odebrałeś to jako swoistą zachętę. Delikatnie głaszcząc mój policzek, pochyliłeś się i przyciągnąłeś mnie bliżej. Poszukałeś mojej twarzy, obrzuciłeś głębokim, paraliżującym spojrzeniem i pocałowałeś, bardzo powoli, z początku niepewnie.
Jeszcze nikt mnie nigdy tak nie całował. Spokojnie i namiętnie. Z pożądaniem, a jednocześnie z dziwnym oddaniem. Brałeś w posiadanie usta, odbierając duszę. Czule. Wiedząc, jak bardzo jest cenna, sprawiając, że cała czułam się cenna, warta grzechu. Zachciało mi się płakać. Albo krzyczeć. Albo jedno i drugie. Pragnęłam tylko, żeby to trwało wiecznie.
-Tylko patrz i spojrzeniem wyznawaj mi miłość. Dbaj, uwielbiaj, czasem rozpieszczaj. Byle nie krzywdź. - Wyszeptałam a Ty roześmiałeś się dźwięcznie, ucałowałeś mój kark i zapewniłeś, że nigdzie się nie wybierasz i nie masz zamiaru doprowadzać mnie do łez. Zaiste, jeszcze przez całe dwa tygodnie.
Przed poznaniem Ciebie czułam się, jakbym była pusta. Czekałam, aż ktoś mnie nakręci. Jak zegarek. I Ty, przez chwilę wydawało mi się, że Ty to potrafisz... Wyciągałeś mnie z mojej skorupy, pozwalałeś zapomnieć o przeszłości. Byłeś. Cały mój. Byłam i ja. Wspierałam Cię w trakcie twojej rehabilitacji. Cierpliwie wysłuchiwałam wszystkich obaw, doprowadzałam do porządku, gdy dopadały Cię chwile zwątpienia.
Tamtego dnia pogoda nie zachęcała do robienia czegokolwiek produktywnego. Mimo to opuściliśmy Twój hotelowy pokój i udaliśmy się na umówioną wizytę u fizjoterapeuty. Pozwolono Ci zostać tutaj, w Gdańsku. I tak nie mogłeś grać, a Ty stwierdziłeś, że przyda Ci się krótki urlop od życia.
Opuściłeś gabinet z miną zbitego psiaka.
-Dodatkowe dwa tygodnie przerwy w grze. - Wymamrotałeś i nie czekając na mnie pokuśtykałeś do wyjścia. Próbowałeś mnie odtrącić, zbyć krótkim: „wszystko w porządku”, nie uwierzyłam i nie odstępowałam Cię na krok.
Podreptałam za Tobą aż do hotelu, gdzie wyciągnąłeś z barku butelkę wódki. Nie oponowałam. Wiedziałam, że na swój sposób musisz pogodzić się z osobistą tragedią. Ciężko jest nagle żyć bez czegoś, co nadawało życiu sens.
Po którymś z kolei kieliszku zacząłeś opowiadać o sobie, o swoim dzieciństwie, o ojcu, który wywierał na Tobie ogromną presję. Twoje problemy wydawały mi się takie błahe, wybacz. Mimo to zamieniłam się w Twojego prywatnego psychoanalityka. Potrzebowałeś takiej swoistej terapii. Męczyło Cię życie w cieniu, niemoc w realizacji marzeń. Pod znakiem zapytania stał Twój wyjazd na Mistrzostwa Europy. Rozumiałam Cię, sama przez taki okres w życiu przechodziłam. Fakt, dawno temu, ale wiedziałam, że nie jest to nic przyjemnego.
Nie protestowałam nawet wtedy, gdy zacząłeś całować mnie, czule, ale wystarczająco wymownie, by wiedzieć, czego oczekujesz. Niespiesznie smakowałeś moje usta, językiem drażniłeś podniebienie. Wywołałeś dreszcze, biegnące od cebulek włosów, po koniuszki palców, gdy przygryzłeś mój obojczyk. Czyżbyś odnalazł czuły punkt?
-Dodatkowe dwa tygodnie przerwy w grze. - Wymamrotałeś i nie czekając na mnie pokuśtykałeś do wyjścia. Próbowałeś mnie odtrącić, zbyć krótkim: „wszystko w porządku”, nie uwierzyłam i nie odstępowałam Cię na krok.
Podreptałam za Tobą aż do hotelu, gdzie wyciągnąłeś z barku butelkę wódki. Nie oponowałam. Wiedziałam, że na swój sposób musisz pogodzić się z osobistą tragedią. Ciężko jest nagle żyć bez czegoś, co nadawało życiu sens.
Po którymś z kolei kieliszku zacząłeś opowiadać o sobie, o swoim dzieciństwie, o ojcu, który wywierał na Tobie ogromną presję. Twoje problemy wydawały mi się takie błahe, wybacz. Mimo to zamieniłam się w Twojego prywatnego psychoanalityka. Potrzebowałeś takiej swoistej terapii. Męczyło Cię życie w cieniu, niemoc w realizacji marzeń. Pod znakiem zapytania stał Twój wyjazd na Mistrzostwa Europy. Rozumiałam Cię, sama przez taki okres w życiu przechodziłam. Fakt, dawno temu, ale wiedziałam, że nie jest to nic przyjemnego.
Nie protestowałam nawet wtedy, gdy zacząłeś całować mnie, czule, ale wystarczająco wymownie, by wiedzieć, czego oczekujesz. Niespiesznie smakowałeś moje usta, językiem drażniłeś podniebienie. Wywołałeś dreszcze, biegnące od cebulek włosów, po koniuszki palców, gdy przygryzłeś mój obojczyk. Czyżbyś odnalazł czuły punkt?
Zamarłam, gdy zdjąłeś moją bluzkę i zabrałeś się za odpinanie stanika. Niechciane wspomnienia napłynęły do mojej głowy. Zauważyłeś, że coś jest nie tak. Ująłeś moją twarz w dłonie i głaszcząc ją delikatnie, wyszeptałeś, że kochasz i nie opuścisz. Uwierzyłam. Oddałam Ci się i wcale tego nie żałowałam. Bo byłeś delikatny, niemal na tyle, że uwierzyłam w prawdziwość Twojego wyznania. Nie śpieszyłeś się. Powoli, z dużą dokładnością badałeś dłońmi cale moje ciało, wywołując gęsią skórkę. Nie przeszkadzało Ci, że byłam nieco bierna.
Twój dotyk elektryzował, wyzwalał we mnie pokłady uczucia, o którego istnieniu nie miałam pojęcia – pożądania. Podobało mi się to, tak samo jak uczucie spadania w dół, podziału na milion małych kawałeczków, którego doświadczyłam po raz pierwszy wżyciu.
Twój dotyk elektryzował, wyzwalał we mnie pokłady uczucia, o którego istnieniu nie miałam pojęcia – pożądania. Podobało mi się to, tak samo jak uczucie spadania w dół, podziału na milion małych kawałeczków, którego doświadczyłam po raz pierwszy wżyciu.
Twoje ruchy były zdecydowane, ale też spokojne i wyważone. Nie czułam się ani zagrożona, ani zawstydzona. Uwielbienie w Twoich oczach było aż nadto wyraźne. A może pomyliłam je z blaskiem jaki Twoim oczom nadał alkohol?
Ze łzami w oczach obserwowałam, jak całujesz każdą, nawet najmniejszą bliznę pokrywającą me ciało. Przywidziało mi się wtedy, czy ich widok naprawdę sprawiał Ci ból?
Nie pytałeś o ich pochodzenie.
-Obiecaj, że kiedyś opowiesz mi wszystko, - Wyszeptałeś tylko i przytuliłeś do swojej piersi. Co miałam zrobić? Obiecałam.
Byłeś moim pierwszym wiesz? Nie licząc tamtego, wbrew mojej woli, wydarzenia, które zmieniło mnie nie do poznania. Mentalnie wciąż byłam dziewicą. Nie powiedziałam Ci tego, tak samo jak wielu innych rzeczy. Chyba nie ufałam Ci wystarczająco, zabrakło na to czasu. Chyba miałam rację, nie sądzisz?
Ze łzami w oczach obserwowałam, jak całujesz każdą, nawet najmniejszą bliznę pokrywającą me ciało. Przywidziało mi się wtedy, czy ich widok naprawdę sprawiał Ci ból?
Nie pytałeś o ich pochodzenie.
-Obiecaj, że kiedyś opowiesz mi wszystko, - Wyszeptałeś tylko i przytuliłeś do swojej piersi. Co miałam zrobić? Obiecałam.
Byłeś moim pierwszym wiesz? Nie licząc tamtego, wbrew mojej woli, wydarzenia, które zmieniło mnie nie do poznania. Mentalnie wciąż byłam dziewicą. Nie powiedziałam Ci tego, tak samo jak wielu innych rzeczy. Chyba nie ufałam Ci wystarczająco, zabrakło na to czasu. Chyba miałam rację, nie sądzisz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz